piątek, 26 lipca 2013

Mocne orzeźwienie

Lato w pełni. A jak lato to upały. Mam to szczęście, że jestem w okolicy jezior. Mało oblegane to jeziora przez turystów, pełno nad ich brzegiem okolicznej ludności.





Na ochłodę polecam wszystkim kąpiel w chłodnej wodzie, jeśli macie jakąś w okolicy. Jeśli nie to koniecznie napijcie się zimnej kawy tzw Frappe. Oto receptura:


1 łyżeczka nescafe classic
2 łyżeczki cukru
gałka lodów waniliowych
kostki lodu
zimna woda

Do blendera wsyp kawę, cukier i wlej 50 ml wody. Ubij z tego sztywną pianę. W szklance przygotuj kostki lodu i gałkę lodów waniliowych (jeżeli możesz pozwolić sobie na zjedzenie większej ilości kalorii, dodaj więcej lodów waniliowych, kawa będzie wtedy smaczniejsza). Wlej do szklanki ubitą pianę z kawy i cukru. Dopełnij szklankę zimna wodą. Frappe gotowe! Pij przez słomkę !

Smacznego!


poniedziałek, 22 lipca 2013

w drogę..

Jutro ruszam w drogę. To lubię ! obiecuję przywieź nowe przepisy i podzielić się z Wami wrażeniami z pierwszej wakacyjnej podróży na zachód.. :)
Czytających ciągle przybywa i czuję już, że nie piszę w próżnię. Miłe to uczucie.

Do przeczytania więc.

Dobranoc. A tym, którzy przeczytają mnie rano: Dzień Dobry!


niedziela, 21 lipca 2013

Placuszki z cukinii

Nauczyła mnie ich moja siostra. Pewnie dawno już zmodyfikowałam ich recepturę ale ciągle kojarzą mi się z nią :) Często te placuszki ratują mnie w sytuacji gdy nie mam nic w lodówce ;) Tak było i tym razem. Są proste w przyrządzeniu a smakują cudnie!

Możemy je podać  same lub z dodatkami, których może być całe mnóstwo. Można posypać je pleśniowym serem lub fetą, posmarować śmietaną lub jogurtem, podać z wędzonym łososiem i koperkiem, pomidorową salsą, słodko-ostrym sosem chili lub najzwyklejszym sosem pomidorowym. Wersję dobierz do swoich potrzeb. Ja tym razem zdecydowałam się na zjedzenie ich saute...




2 małe cukienie
mała cebula
jajko
mąka
olej

świeże zioła jeśli masz takie pod ręką
sól, pieprz

Cukinie dokładnie umyj. Odetnij oba końce i bez obierania zetrzyj na tarce o grubych oczkach. Lekko posól i odstaw na 10 minut. Po tym czasie cukinie bardzo dokładnie odciskamy z nadmiaru wody. Dodaj pokrojoną w kostkę cebulę, jajka, mąkę i ok. jedną garść posiekanego zioła, ja dodałam tymianek. Solimy i pieprzmy. Dokładnie wymieszaj, aż wszystkie składniki się połączą. Na patelni mocno rozgrzej olej lub oliwę z oliwek. Nakładaj po łyżce ciasta i smaż z obu stron na złoty kolor.
Placki z cukinii można jeść na ciepło i na zimno.

Smacznego!



środa, 17 lipca 2013

Faszerowana cukinia

Uwielbiam faszerowaną cukinię! To jedna z tych potraw, przy której można wykazać się kreatywnością. Za każdym razem, kiedy przygotowujemy farsz, możemy zrobić to inaczej, modyfikując listę składników. Przedstawiam swój dzisiejszy pomysł na farsz:

4 niewielkie cukinie
400 g mięsa mielonego (może być zarówno wieprzowe jak i drobiowe)
1 średniej wielkości por
średnia cebula
papryczka chili
czosnek
3 duże pomidory
natka pietruszki
liść laurowy
jałowiec
sól, pieprz


Cukinię umyj i osusz. Podziel na pół wzdłuż. Łyżką wydrąż cukinie. Ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Oprósz lekko solą.
Cebulę i por drobno posiekaj. Podsmaż cebulę na odrobinie oliwy z oliwek. Następnie dodaj mięso mielone, podsmaż. Dodaj drobno posiekany por, chili i  drobno posiekany czosnek. Chwilkę razem smaż.
Dodaj pomidory (bez skórki, pokrojone w kostkę), pozostaw na wolnym ogniu, aby sos odparował. Dodaj liść laurowy oraz ziarna jałowca. Dopraw solą i świeżo zmielonym pieprzem. Na koniec dodaj drobno posiekaną natkę pietruszki.
Cukinie nadziewamy farszem.



Włóż do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i piecz, aż cukinie będą miękkie (u mnie to trwało ok. 50 minut - wszystko zależy od piekarnika i grubości cukinii).
Podaj na ciepło z bagietką.
Smacznego:-)


wtorek, 16 lipca 2013

Prawdziwie leniwe danie

Mowa oczywiście o leniwych pierogach! Niedaleko jak wczoraj wspominałam z koleżanką, studenckie czasy. Wiadomo czasy to barwne i kolorowe, także pod kątem doświadczeń kulinarnych. Student jeść musi a że nie ma zbyt wielkiej gotówki szuka okazji by zjeść dobrze i tanio!
W Poznaniu, na ulicy Matejki 1 tuż przy Grunwaldzkiej, mieścił się a możne nadal mieści (tu czytelników z Poznania proszę o pomoc) Bar Mleczny Miniaturka. Najlepsze chyba w Poznaniu tego rodzaju miejsce, przynajmniej wtedy kiedy my się tam stołowałyśmy. Moja koleżanka przypomniała mi smak tamtejszych leniwych pierogów... z cukrem.
Postanowiłam dziś przypomnieć sobie ten smak. 

400 g białego twarogu
1 – 1,5 szklanka mąki pszennej
2 jajka
1/2 łyżeczki soli



Oddziel żółtka od białek. Białka ubij ze szczyptą soli na sztywna pianę. Sól rozpuść w wodzie. Żółtka zagnieć z serem na gładką masę.
Wysyp mąkę na stół, dodaj twaróg z żółtkami i zagniataj. Wyrób jednolite, zwarte ciasto. Na koniec dodaj białko i delikatnie połącz. Ciasto się klei więc można delikatnie podsypać mąką (nie za dużo bo będą twarde).
Z ciasto uformuj wałeczek o średnicy 3-4 cm, lekko go spłaszcz i ostrym nożem wycinaj ukośnie kluski.
W dużym garnku zagotuj wodę, osól ją i wrzucaj leniwe na wrzątek. Jak wypływa na wierzch gotuj 1 minute i łyżką cedzakową wyjmuj na talerz.


 Smacznego! 






Lato w mieście



Podsłuchane w miejskim autobusie, jeden pan do drugiego pana : „Jak dzieciaki wyjeżdżają to nic nie trzeba… Obiadu nie trzeba gotować, lekcji z nimi odrabiać nie trzeba . No człowiek zaraz więcej czasu ma.. No wakacje ma…”



Nastało lato. Upragnione, wyczekiwane. Kiedy zaczyna się lato odzywa się w mnie tęsknota.

Myślę o dzieciństwie, czasie kiedy mieliśmy prawo do dwóch miesięcy wakacji.  Beztroskim czasie, bezpowrotnym czasie. Gorące słońce przywołuje charakterystyczne letnie zapachy. Umiem sobie szybko wyobrazić jak moje stopy dotykają ciepłego piasku nad morzem, słyszę szum zboża na polu, rechot żab i cykanie świerszczy.

Pamiętam ze swojego dzieciństwa całe dnie spędzane nad brzegiem jeziora, kanapki zawinięte w papier śniadaniowy, ciepłą oranżadę. Kąpiele tak długie, że wychodziliśmy z nich z pomarszczonymi dłońmi i stopami a czasem nawet z sinymi ustami.  W przerwach jedliśmy owoce z pobliskiego sadu.  Godzinami na przemian pływaliśmy i leżeliśmy na ręcznikach nie przestając ze sobą rozmawiać i śmiać się. Wieczorem często rozpalaliśmy ognisko i na wystruganych patykach piekliśmy kiełbasy, a z popiołu wyciągaliśmy  pieczone ziemniaki. Smak tych ziemniaków pamiętam do dziś. Nie liczyliśmy czasu, nie baliśmy się nocnych powrotów do domu. Czuliśmy się wolni.

Minęło już sporo lat od kiedy ostatni raz spotykaliśmy się wszyscy nad brzegiem tamtego jeziora.  Każde z nas poszło w inną stronę. Dorosłość rządzi się innymi  prawami. Czas odpoczynku znacznie się skrócił. Już mało kto z nas może przez  dwa miesiące leżeć do góry brzuchem, nie zamartwiając się właściwie o nic. Szczęściarzami są ci, którzy mogą się „urlopować” przez dwa tygodnie bez przerwy, albo ci, co mieszkają poza granicami miasta w „pięknych okolicznościach przyrody”. Co mają zrobić mieszczuchy, które od rana do wieczora żyją w tętniącym energią miejscu na ziemi, gdzie zapach siana zastąpił smog?  Latem dochodzi też niektórym  problem z zagospodarowaniem czasu dzieciom – przecież nie ma przedszkoli i szkoły? Spędzanie lata w mieście dla większości nie jest szczytem marzeń, ale czasami tak się wszystko układa, że innego wyboru nie ma.

Najtrudniej  znieść  w mieście upały. Czuje się wtedy, jak serca miasta zaczyna bić wolniej.  Nie każdy mieszka niedaleko parku, w którym można się schować pod drzewami. Nie każdy ma po drodze do pracy  miejską fontannę,  w której można zamoczyć nogi.  Na dodatek prześladują nas marzenia o wypoczynku i ciągle zastanawiamy się gdzie w tym roku spędzić długo wyczekiwany urlop.. Lato w mieście – koszmar? Czy może okazja do zdobycia nowych doświadczeń, poznania nowych miejsc?

 Miasto w lecie rządzi się innymi prawami. Myślę, że lato w wielkim mieście też może być pięknym czasem, kiedy parujące mury wyganiają na zewnątrz spragnionych słońca bladych mieszczuchów. W Warszawie nigdy nie chodzi się tak dużo, nigdy tak często mieszkańcy nie wyciągają rowerów z piwnic – zresztą wypożyczalnie Veturilo także cieszą się bardzo dużą popularnością. Mam wrażenie, że cała Warszawa porusza się na rowerach! W parkach, na skwerach, podwórkach dorośli i dzieci grają w piłkę, badmingtona. Nad Wisłą co niektórzy rozpalają grille.

 Jak grzyby po deszczu wyrastają ogródki barowe i knajpki pod gołym niebem, urocze kafejki w zaułkach ulic, pod drzewami na skwerach pojawiają się hamaki. Nie wierzycie, zajrzyjcie chociażby na Zielony Jazdów przy CSW, albo do Monsieur Leona na ul. Sulkiewicza.

Wreszcie energia gromadząca się w nas przez większość zimnych miesięcy może znaleźć swoje ujście. Lato w mieście to w stolicy najprzyjemniejszy czas ze wszystkich – ulice pustoszeją, ludzie robią się bardziej zrelaksowani, opuszcza nas spora gromada najmłodszych, więc rodzice wychodzą się bawić. Na przekór wszystkim opiniom, o tym jak trudno jest odpocząć w mieście, od kilku już sezonów staram się ten letni czas traktować w mieście inaczej. Zmienić swoje podejście, odnajdywać przyjemność w tym, że miasto żyje innym rytmem.

Nigdy nie ma tylu atrakcji kulturalnych, co podczas tego letniego czasu. Festiwale, koncerty, spektakle w plenerze. Przychodzą na nie tłumy. Miasto wtedy ożywa. Większość atrakcji odbywa się wieczorem – wtedy chętniej, po pracy, spędzamy czas poza domem. Wieczór to też chłód,  magiczne światła świec w ogródkach kawiarnianych, rozmowy z  muzyką w tle, kąsające komary – zmora wieczornych wyjść! Ale nawet w takiej atmosferze komary można jakoś znieść, zaopatrując się chociażby w środek owadobójczy.

 Mam wrażenie, że  w   letnim okresie w Warszawie,  powstaje z roku na rok coraz więcej inicjatyw, nie sposób czerpać z nich wszystkich. Trzeba by było codziennie kłaść się nad ranem a na to niewielu z nas może sobie pozwolić.. a tak bardzo chciałoby się beztrosko zapomnieć i zatracić ale dorosłość daje często o sobie znać.. jednak..


Zielony Jazdów



 

Monsier Leon

fot. niespieszniedoprzodu

poniedziałek, 15 lipca 2013

Wybuchowa sałatka

Na jedno ze spotkań w grupie przyjaciół,  umówiliśmy się, że każde z nas przygotuje coś do podgryzania. Jeden z przyjaciół przyniósł to cudo - sałatkę z granatem.Włączyłam ją do swojego jadłospisu. Jest pyszna! i mimo, że bardzo łatwo ją przygotować na gościach zawsze robi wrażenie!

Granat nazywany jest przez niektórych owocem życia. Specjaliści uważają, że chroni serce, naczynia krwionośne, prostatę, poprawia samopoczucie, odmładza i dodaje sił witalnych.Lista cudownych właściwości owocu jest bardzo długa. Może dlatego warto włączyć go do swojego jadłospisu? 

Paczka szpinaku lub roszponki
owoc granatu
nasiona słonecznika
twardy kozi ser
kilka pomidorków koktajlowych

sos do sałaty:
oliwa z oliwek
sok z połówki cytryny
1 łyżeczka cukru
odrobina soli
sos sojowy

Do salaterki wrzuć szpinak, ziarna granatu i pokrojony w drobną kostkę kozi ser. Na gorącej, suchej patelni upraż nasiona słonecznika, następnie wrzuć je do salaterki.

Sos do sałatki: oliwę z oliwek,  sok z połówki cytryny (w proporcji pół na pół) zmieszaj z łyżką sosu sojowego, odrobiną soli i 2 łyżeczkami cukru. Wymieszaj dokładnie i spróbuj.  Może wolisz bardziej słony sos? albo chciałabyś/chciałbyś więcej cukru - dopraw do smaku a następnie polej sosem sałatę.

Smacznego!




sobota, 13 lipca 2013

Sobota

Odkrywam po raz kolejny trafność wypowiedzi Umberto Eco "Kto czyta, żyje podwójnie".
Od kilku dni pochłaniam poleconą mi niedawno książkę. Uwielbiam ten stan, ten czas między dwoma światami.  
Więc żyję podwójnie i tylko uczucie głodu wyrwa mnie do kuchni, by coś zjeść inaczej zatraciłabym się kompletnie :)

Miłej, nieśpiesznej soboty!

piątek, 12 lipca 2013

Zupa z kaszą

Zrobiło się dziś odrobinę chłodniej i od razu mam ochotę na zupę. Wybór padł na jedną z najbardziej pożywnych i zdrowych zup - krupnik. Krupnik gotuje się na wywarze mięsnym albo warzywnym. Mój krupnik ugotowałam na wywarze z drobiu.

wywar drobiowy
włoszczyzna
cebula
ziemniaki
kasza jęczmienna
masło
liść laurowy
3 ziarna ziela angielskiego
natka pietruszki lub koperek


Do wywaru drobiowego dodaj plaster cebuli, obrany i pokrojony w kosteczkę seler oraz pokrojoną na plasterki pietruszkę. Gotuj przez ok 15 minut. Włóż obrane i pokrojone w plasterki marchewki, oraz obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki. Dopraw solą i zagotuj. Gotuj przez 5 minut. Dodaj 2 łyżki masła, listek laurowy, ziele angielskie oraz kaszę jęczmienną. Do czasu aż kasza nie napęcznieje (około 4 - 5 minuty), gotuj zupę ciągle mieszając, aby kasza nie przywarła do dna garnka. Odstaw z ognia i dodaj posiekaną natkę pietruszki lub koperek. 
W mojej lodówce znalazłam odrobinę zielonej kolendry, dodałam ją z posiekaną natką. Dzięki kolendrze zupa nabrała nowego smaku. Zachęcam do eksperymentowania!

Smacznego!


czwartek, 11 lipca 2013

Clafoutis czereśniowe

Clafoutis to klasyczny deser francuski, gdzie owoce (najczęściej wiśnie albo czereśnie) zapiekane są w cieście. Mogą to być zarówno owoce świeże jak i ze słoika. Ja do wykonania swojego clafoutis wydrylowałam swoje czereśnie, choć podobno pestki nadają deserowi piękny aromat.
Szybki w przygotowaniu deser - polecam dla niespodziewanych gości.


pół szklanki cukru
pół szklanki mąki
250 ml śmietanki 30%
80 g masła
4 jaja
czereśnie (ilość wystarczająca na zapełnienie w 3/4 formę)


Cukier i mąkę mieszasz. Następnie dodaj śmietankę, zamieszaj jeszcze raz. Masło roztop na małym ogniu, zostaw do wystygnięcia. Po wystygnięciu dodaj do już gotowej masy wraz z 4 jajkami. Zamieszaj wszystko razem - możesz użyć miksera. Całość musi mieć konsystencję ciasta naleśnikowego. Jeśli masa będzie zbyt płynna dodaj mąki. Jeśli wyjdzie zbyt gęsta, dolej odrobinę śmietanki. 
Formę do ciasta posmaruj masłem, wrzuć umyte owoce i zalej ciastem. Na wierzchu możesz posypać płatkami migdałów.  
Wstaw do nagrzanego do 180C piekarnika. Piecz około 30 minut.

Smacznego!







Zdecydowanie do mojego Clafoutis użyłam za mało owoców, a ciasta miałam za dużo. Owoce powinny być widoczne, u mnie przeważa ciasto. Smakowało jednak wyśmienicie!

wtorek, 9 lipca 2013

Łosoś w tymianku z warzywami




Spędzam na razie lato w mieście. Upał nie sprzyja długiemu gotowaniu w kuchni, dlatego też przygotowuję szybkie, lekkie ale smaczne dania! Najlepiej ze świeżych warzyw.  Dziś także ze świeżej ryby.  

Kawałek łososia (lub innej świeżej ryby)
Tymianek (nie suszony!)
Cytryna
Cukinia
Papryka
Seler naciowy
Cebula
Sos rybny
Kropelka oliwy z oliwek

Łososia skrop cytryną, sosem rybnym (jeśli nie masz, wystarczy że go posolisz) oraz posyp świeżym tymiankiem. Odstaw na kilka minut do lodówki – niech wszystkie dodatki zaczną działać  na rybce.
Warzywa pokrój w kostkę. Do naczynia żaroodpornego wlej kroplę oliwy z oliwek, połóż na nią łososia a z drugiej strony ułóż warzywa. Pamiętaj: warzywa nie powinny przykrywać łososia! Ja układam je zawsze kolorami i skrapiam sosem rybnym. Duś pod folią w temperaturze 180 C przez ok. pół godziny.
Ryba i warzywa nie mogą się smażyć, jeśli zacznie się coś przypalać podlej lekko wodą.

Smacznego!

p.s. Dziś bez zdjęcia, bo za późno się zorientowałam.

poniedziałek, 8 lipca 2013

The Great Gatsby



Zawsze uwielbiałam lata dwudzieste. Gdybym miała wpływ na to gdzie i kiedy się urodzę – wybrałabym Nowy Jork,  właśnie w tym szalonym okresie. Czy dlatego pokochałam powieść F. Scotta Fitzgeralda? A może było odwrotnie? Sama już nie wiem i chyba nie ma to najmniejszego znaczenia. 


Powieść Fitzgeralda, aczkolwiek stanowi najbardziej znany i może najbardziej trafny literacki wizerunek tej niezwykłej w pewnym sensie epoki, jest zarazem utworem niezwykle uniwersalnym. To co Fitzgerald opisuje w sensie ludzkim, mogłoby się zdarzyć chyba w każdym historycznym okresie, w nieco zmienionej rzecz oczywista otoczce. Jest to powieść o tęsknocie, nadziei, zdradzie i miłości. O micie posiadania wszystkiego, który pęka jak bańka mydlana wobec braku prawdziwych wartości.  I o tym jak marzenia można realizować i jak los czasem płata nam figle. Figlem, jaki płata nam Scott Fitzgerald jest natomiast to, że nosicielem pozytywnych wartości jest w tej powieści człowiek, który zbudował fortunę na przestępstwie i że zbudował ją głównie po to, żeby zdobyć ukochaną kobietę.  Ostatecznie ją traci, ponieważ to ona okazuje się pusta. Mimo, że to ona, w odróżnieniu od Gatsby’ego należy do prawdziwej elity.


W tym sensie „Wielki Gatsby” to prawdziwy majstersztyk i aż dziw bierze, że ta wspaniała powieść znalazła szersze uznanie dopiero po śmierci autora. Jak każdy majstersztyk literacki na ekranie bardzo łatwo ją zepsuć. Dlatego nie ukrywam, że szłam do kina z duszą na ramieniu. Tym bardziej, że byłam świeżo po lekturze doskonałego nowego przekładu pióra Jacka Dehnela. 


Nie jestem zawodowym recenzentem, nie uważam się też za wyrocznię w filmowych sprawach. W dodatku nie jestem obiektywna. O mojej miłości do lat dwudziestych już wspomniałam, ale na tym nie koniec, bo uwielbiam też Leonarda Di Caprio i lubię muzykę Jaz-Z , producenta muzycznego  tego filmu.  Po czwarte lubię filmy o miłości – romantyzm z odrobiną wymownej muzyki to jest to! Ale może właśnie dlatego mam ochotę podzielić się wrażeniami. Zaznaczam jednak, że jest jedynie moja subiektywna ocena tego, co wczoraj zobaczyłam.   


„Wielki Gatsby”  od pierwszego momentu uwodzi, porywa, zaczarowuje.  Chciałabym czuć się tak częściej w ciemnej sali kinowej.  Na tym,  według mnie,  polega magia kina. Na zacieraniu granicy między tym co oglądam a tym co przeżywam.

Od pierwszej sceny rozumiem,  że to bajka ale z łatwością przyjmuję tę konwencję; dorosłym też potrzebna jest czasem możliwość uwierzenia w rzeczy niemożliwe. Wiem, że wiele oglądających ten film uznało go za zbyt efekciarski czy dosłowny. Tak, są w nim efekty komputerowe, których nie da się nie zauważyć, ale czy hollywoodzkie kino istnieje jeszcze bez ingerencji komputera? Zresztą myślę, że w przypadku „Wielkiego Gatsby’ego”, gdzie zostajemy przeniesieni do Nowego Jorku lat 20tych nie można było się obejść bez tego rodzaju efektów. Technicznie film Luhrmanna to prawdziwy majstersztyk.

Po drugie, jeśli ktoś zna poprzednie filmy tego reżysera (Romeo i Julia, Moulin Rouge) nie będzie zaskoczony, że w filmie opowiadającym historię dziejącą się w latach 20tych pojawia się współczesna muzyka. Nie przeszkadzało mi to w poprzednich filmach, tutaj też nie. Byłam zachwycona utworami, które znalazły się na ścieżce dźwiękowej „Wielkiego Gatsby’ego”. Wszystkie piosenki idealnie wpasowują się w obraz i perfekcyjnie go uzupełniają, tworząc niesamowity klimat. Jay-Z, producent muzyki do filmu, wykonał kawał dobrej roboty. Szkoda tylko, że pojawia się tak mało jazzu z tamtej epoki – aż prosiło się o kilka nowych aranżacji starych hitów.


Luhrmann  snuje opowieść powoli, nie śpieszy się, momentami wprowadza nas w trans. Początkowo kłuje w oczy szaleństwem, jednak później, jakby wyczuwając to, z czym obcuje, tonuje nastrój, a parada barwnych fajerwerków zostaje zastąpiona przez obrazowanie relacji między bohaterami i spokojną narrację.  Obserwujemy kolejne sceny, słuchamy kolejnych dialogów, podziwiamy wizualny przepych i nagle orientujemy się, że nie siedzimy w sali kinowej. Stoimy obok bohaterów, ocierając się o obcych ludzi na przyjęciu, zastanawiamy się tak jak oni kim jest Gatsby? Później ukradkiem spoglądamy na zaloty Jaya i Daisy. Krzywimy się na widok niegodziwości, które spotykają głównego bohatera. Dajemy się wciągnąć i pochłonąć. Gatsby wysyła zaproszenie okraszone uśmiechem, który widzi się tylko kilka razy w życiu, a my nie jesteśmy w stanie mu odmówić. Marzymy, by być częścią świata, które reżyser kreuje na ekranie. Mam wrażenie, że doskonale rozumie współczesnego widza, wie jak dostosować uniwersalną historię do jego możliwości percepcyjnych. Balansuje między porywczością a spokojem, w każdej właściwie warstwie filmu. 


Wyszłam z kina pod wrażeniem.  Di Caprio – kolejna wielka rola! Potrafi być na zmianę tajemniczy i rozbrajająco szczery, groźny a zaraz potem bezbronny, wykalkulowany a zarazem naiwny. Di Caprio fantastycznie pokazuje niezdarność i zakłopotanie swego skądinąd pewnego siebie bohatera, gdy staje on pierwszy raz twarzą w twarz z przedmiotem swojej miłości. Doskonale pokazuje jak goni za czymś, czego już nie ma, przekonany, że można zmienić nawet przeszłość. Dokonuje rzeczy niezwykłych, a jednak ponosi porażkę w zderzeniu ze światem, do którego chciał koniecznie należeć, a który okazał się gorszy niż on. 




zdj. http://thegreatgatsby.warnerbros.com





Wielki Gatsby - The Great Gatsby

Rok produkcji: 2013
Reżyseria: Baz Luhrmann
Obsada: Leonardo di Caprio, Carey Mulligan, Joel Edgerton, Tobey Maguire