Nie przesadzę chyba jeśli
napiszę, że stół to najważniejszy mebel w domu. Przynajmniej dla mnie. Już słyszę te słowa protestu: a co z łóżkiem?
kanapą? fotelem? biurkiem przy, którym pracuję? Tak, większość tych mebli jest
niezbędna, spełnia swoje funkcje i bez nich dom byłby niepełny, choć znam
takich, którzy jakoś sobie bez niektórych z nich radzą i nie narzekają. Stół
jest jednak wyjątkowy ze względu na swoje wyjątkowe właściwości.
Stół jako symbol spotkania, podczas którego wszyscy są równi i starają
się w zgodzie rozwiązywać problemy i spory. W Polsce mieliśmy w 1989 roku słynny okrągły
stół, przy którym spotkali się
przedstawiciele władz PRL , opozycji solidarnościowej i Kościoła. Co wniknęło ważnego dla Polski z tych rozmów, przypominać chyba nie muszę. Symbol okrągłego
stołu wziął się jednak z o wiele odleglejszego w historii mitu o królu Arturze
i rycerzach okrągłego stołu.
Kiedy wpadłam na pomysł napisania
tekstu o stole, nie myślałam jednak ani o historycznym symbolu ani o
świątecznym jego zastosowaniu. Myślałam
o stole, jako o ważnym w domu meblu, przy którym spędza się czas z bliskimi:
rodziną i przyjaciółmi. Przy którym często „dla poprawy nastroju” biesiadujemy
przez wiele godzin podgryzając pyszności. Czasami tylko przy ciepłej herbacie, by
pobyć ze sobą choć chwilę. Stół jako
przystanek w zabieganym świecie.
Stół w moim domu to podstawa. Jest
symbolem wspólnoty i jedności, trwałości i więzi - rodziny. Jeśli do niego
zasiadamy to nie po to, by się kłócić, ale by rozmawiać, szukać porozumienia,
negocjować, pobyć ze sobą. W moim rodzinnym domu, stół stał w kuchni. Przy nim
toczyło się rodzinne życie. Dwa posiłki były przy nim obowiązkowe: śniadanie przed
wyjściem do szkoły podawane przez mamę a potem wspólny obiad, po powrocie
wszystkich ze szkoły lub pracy. Po południu stół zamieniał się w biurko, przy
którym odrabiało się lekcje. W niedzielę stół nabierał odświętnego charakteru i
w niczym nie przeszkadzało to, że stoi akurat w kuchni. Pamiętam jak wieczorami
przy stole graliśmy z rodzicami w Chińczyka albo jak siadaliśmy przy świecy,
kiedy w czasie burzy nie było prądu i gasło światło; wtedy słuchaliśmy opowieści
mamy. Przy stole odbywały się imieniny rodziców i długie rozmowy z rodziną,
która przyjeżdżała z daleka. Ojciec z kolegami grywał przy tym stole w karty, a
czasami mnie uczył różnych karcianych gier. Pamiętam też, ze przy tym stole
wypadł mi pierwszy mleczny ząb. Ten stół
i chwile przy nim spędzone zapamiętam na zawsze.
Przywiązanie do stołu zostało
we mnie do dziś. Nie rozumiem
fascynacji stolikami kawowymi czy też ławo-stołami, na które moda nie chce od
nas odejść. W wielu mieszkaniach zamieniono stół na właśnie takie wynalazki.
Właściciele tych wynalazków, często tłumaczą swój wybór brakiem miejsca.
Faktycznie stół, taki z prawdziwego zdarzenia, na sześć czy też więcej osób może
wydawać się luksusem. Uważam jednak, że można zakupić mniejszy stół i tak zaprojektować
przestrzeń, by taki mebel się zmieścił, a w razie czego móc go rozłożyć. Stół warto naprawdę
mieć, chociażby ze względu na komfort jedzenia przy nim. Niestety w wielu
domach posiłki pochłania się byle jak, mówiąc kolokwialnie „na jednej nodze”,
albo właśnie przy stolikach kawowych. To jest właśnie wchłanianie, a nie
jedzenie. A celem prawdziwego posiłku, nie powinno być wyłącznie dostarczenie
organizmowi w byle jaki sposób niezbędnego paliwa, ale również, odprężenie,
spotkanie z rodziną lub przyjaciółmi, wspólne spędzenie czasu, oderwanie się
choćby na chwilę od całodziennej gonitwy. Ze stołem wiążą się zresztą również
inne czynności. Kiedy zasiadamy przy stole, już w samym siedzeniu przy nim,
czuje się coś niezwykłego.
Stoły mają w sobie
dostojeństwo i jakiś niesamowicie dobry wpływ na pojawienie się w nas dobrych uczuć. Pamiętam jakie wrażanie zrobił na mnie fakt,
kiedy odkryłam w mieszkaniu mojego obecnego męża ogromny, biały stół nakryty
lnianym obrusem. Pomyślałam sobie wtedy, że facet, który w swoim mieszkaniu ma
stół musi być „dobrym materiałem na męża”. Nie myliłam się.. J W naszym, wspólnie już urządzanym mieszkaniu, stół
był pierwszym z zakupionych mebli. Duży, drewniany, brązowy, masywny stół,
obowiązkowo nakryty obrusem. Uwielbiamy przy nim siadać. Przy nim jemy,
rozmawiamy, pracujemy. Wieczorem, kiedy wracamy z pracy do domu, często już
bardzo zmęczeni, siadamy przy nim by pobyć trochę „w normalności”, uciszyć puls i rozbiegany umysł.
Możliwość
spędzenia wspólnie czasu przy stole jest dla mnie bezcenna. Ten czas jest mi
potrzebny, by poczuć siłę, jaka płynie z faktu bycia w rodzinie, bycia razem,
posiadania domu – miejsca bezpiecznego.
Przy stole toczy się życie rodzinne, tak ważne
w szybkim zabieganym świecie. To taka chwila a czasem dwie, kiedy jesteśmy
blisko siebie, blisko drugiej osoby. Najlepsza terapia.
A co
można zjeść przy stole i jaką rolę odgrywa dobre jedzenie? Innym razem..