poniedziałek, 24 czerwca 2013

List

Radość ogromna! Ktoś mnie przeczytał! i nawet napisał do mnie list, który za pozwoleniem autora publikuję poniżej.. miłej lektury!

Droga Pani 



Przypadkiem przeczytałem pani „Początek” (bloga).  Użyta przez panią metafora wydaje mi się bardzo inspirująca… Pitraszenie własnego życia… Pikantny sos egzystencji…  Czasem można coś skwasić, czasem przypalić, ale przynajmniej sami wymyślamy i gotujemy dania, które potem musimy jeść, zamiast biernie połykać mdłe i niesmaczne posiłki serwowane w stołówce życia przez nieudolną i leniwą kucharkę czyli tak zwany los. To zadziwiające ilu ludzi poddaje się biernie temu co przynosi im tak zwany „rozwój wydarzeń”, nie próbując w żaden sposób wpływać na własne życie. Taka bierność powoduje, że nie tylko jest ono mniej ciekawe, ale w dodatku u osobników którzy się jej poddali powoduje nieuchronną frustrację, poczucie, że w życiu nic nie zrobili etc. etc. Tymczasem na własne życie można wpływać na bardzo wielu różnych poziomach i nawet w małych sprawach zmieniać je na lepsze, jeśli w wielkich nie zawsze jest to możliwe. I nieprawdą jest, że małe sprawy są bez znaczenia. Wystarczy pomyśleć o tym ile zmienia uśmiech na naszej twarzy, gdy ktoś o coś się do nas zwraca - uśmiech w miejsce naburmuszonej miny ziejącej niechęcią i odmową, zanim jeszcze zostanie ona sformułowana w słowach. 



W związku z powyższym, jeżeli mógłbym cokolwiek zasugerować, mottem pani bloga, który się tak obiecująco zaczyna, powinno być słynne zdanie Bohumila Hrabala:


Wiadomo, że życie jest do d…, ale ja postanowiłem, że moje będzie zajebiste”. 


Z góry zastrzegam, że nie odpowiadam za encyklopedyczną wierność cytatu. Przytaczam go z pamięci, w dodatku na podstawie wypowiedzi jakiegoś nieznanego mi bliżej pisarza, który tę złotą myśl wielkiego facecjonisty i myśliciela z czeskiej Pragi oraz okolic przytoczył w swoim wywiadzie. Ale jakież to ma znaczenie. Nawet jeżeli cytat nieścisły myśl jest naprawdę przednia.  



Wydaje się również, że zaproponowaną przez Panią niezwykle celną metaforę „Kuchnia życia” rozciągnąć można również (przynajmniej trochę) na sferę społeczną i różne mniej czy bardziej głębokie rozważania o tak zwanym świecie. Tak się składa, że telewizyjne programy kulinarne oraz książki poświęcone kulinarnym przepisom pisane przez gwiazdy telewizji, kina lub sportu, żony znanych polityków i inne temu podobne autorytety, stały się aktualnie w przestrzeni społecznej ważniejsze (albo przynajmniej zajmują więcej miejsca) niż wypowiedzi myślicieli, naukowców czy filozofów. Aktualna popularność tego rodzaju medialnych kulinarnych przekazów skłania zatem do tego, aby pewne problemy istotne dla naszego współbytowania ze sobą na tej zadziwiającej nas ciągle, ale nadal jednak naszej planecie poruszać „od strony kuchni”. To oczywiście żart słowny, ale może wtedy zostaną dostrzeżone i usłyszane? Poza tym, skoro hasło „kuchnia życia” uruchamia nasze myślenie o aktywnym wpływaniu na własne życie, być może zdoła też uruchomić myślenie o aktywnym wpływaniu na to co się dzieje na świecie, na poziomie globalnym, krajowym, lub podwórkowym - nie ma znaczenia, każdy z poziomów naszego współbytowania na tym padole wart jest bowiem tego aby go wspólnym wysiłkiem ulepszać. 



Zatem… jeżeli oczywiście pani pozwoli, zainspirowany pani pomysłem, chętnie bym od czasu do czasu „okraszał” (by nadal pozostać w kulinariach) pani bloga małymi spostrzeżeniami o tym co by można… albo co komuś się pięknie udało… no takie tam drobne sugestie na temat potraw, tortów i placków, które ludzie ludziom mogą sobie nawzajem serwować albo też nie.

5 komentarzy:

  1. Zatem, proszę "okraszać" swymi małymi spostrzeżeniami moje wpisy. Będzie mi bardzo miło!

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, cytat Hrabala, jest doskonały. Pasuje mi jak ulał, do życiowych zwątpień. Ciekawe, że go nie znałam:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. życiowe zwątpienia zawsze się pojawią ale warto mieć przy sobie (w głowie) koło ratunkowe w postacie chociażby takiego cytatu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nietakicalkiemnieznany25 czerwca 2013 23:11

    "Życie to nie teatr" (to cytat, właściwie tytuł, na tym sie on kończy, taka dygresja....). Bo życie to kuchnia! I odwrotnie: kuchnia to życie... W przenośni, dosłownie, jako metafora, imperatyw, jak kto chce. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Celne podsumowanie: życie to kuchnia a kuchnia to życie! Dziękuję i zapraszam do lektury i wypróbowywania przepisów!

    OdpowiedzUsuń