Radość ogromna! Ktoś mnie przeczytał! i nawet napisał do mnie list, który za pozwoleniem autora publikuję poniżej.. miłej lektury!
Droga
Pani
Przypadkiem
przeczytałem pani „Początek” (bloga).
Użyta przez panią metafora wydaje mi się bardzo inspirująca… Pitraszenie
własnego życia… Pikantny sos egzystencji…
Czasem można coś skwasić, czasem przypalić, ale przynajmniej sami
wymyślamy i gotujemy dania, które potem musimy jeść, zamiast biernie połykać
mdłe i niesmaczne posiłki serwowane w stołówce życia przez nieudolną i leniwą
kucharkę czyli tak zwany los. To zadziwiające ilu ludzi poddaje się biernie
temu co przynosi im tak zwany „rozwój wydarzeń”, nie próbując w żaden sposób
wpływać na własne życie. Taka bierność powoduje, że nie tylko jest ono mniej
ciekawe, ale w dodatku u osobników którzy się jej poddali powoduje nieuchronną
frustrację, poczucie, że w życiu nic nie zrobili etc. etc. Tymczasem na własne
życie można wpływać na bardzo wielu różnych poziomach i nawet w małych sprawach
zmieniać je na lepsze, jeśli w wielkich nie zawsze jest to możliwe. I nieprawdą
jest, że małe sprawy są bez znaczenia. Wystarczy pomyśleć o tym ile zmienia
uśmiech na naszej twarzy, gdy ktoś o coś się do nas zwraca - uśmiech w miejsce
naburmuszonej miny ziejącej niechęcią i odmową, zanim jeszcze zostanie ona
sformułowana w słowach.
W
związku z powyższym, jeżeli mógłbym cokolwiek zasugerować, mottem pani bloga,
który się tak obiecująco zaczyna, powinno być słynne zdanie Bohumila Hrabala:
„Wiadomo, że życie jest do
d…, ale ja postanowiłem, że moje będzie zajebiste”.
Z
góry zastrzegam, że nie odpowiadam za encyklopedyczną wierność cytatu.
Przytaczam go z pamięci, w dodatku na podstawie wypowiedzi jakiegoś nieznanego
mi bliżej pisarza, który tę złotą myśl wielkiego facecjonisty i myśliciela z
czeskiej Pragi oraz okolic przytoczył w swoim wywiadzie. Ale jakież to ma
znaczenie. Nawet jeżeli cytat nieścisły myśl jest naprawdę przednia.
Wydaje
się również, że zaproponowaną przez Panią niezwykle celną metaforę „Kuchnia
życia” rozciągnąć można również (przynajmniej trochę) na sferę społeczną i
różne mniej czy bardziej głębokie rozważania o tak zwanym świecie. Tak się
składa, że telewizyjne programy kulinarne oraz książki poświęcone kulinarnym
przepisom pisane przez gwiazdy telewizji, kina lub sportu, żony znanych
polityków i inne temu podobne autorytety, stały się aktualnie w przestrzeni
społecznej ważniejsze (albo przynajmniej zajmują więcej miejsca) niż wypowiedzi
myślicieli, naukowców czy filozofów. Aktualna popularność tego rodzaju
medialnych kulinarnych przekazów skłania zatem do tego, aby pewne problemy
istotne dla naszego współbytowania ze sobą na tej zadziwiającej nas ciągle, ale
nadal jednak naszej planecie poruszać „od strony kuchni”. To oczywiście żart
słowny, ale może wtedy zostaną dostrzeżone i usłyszane? Poza tym, skoro hasło
„kuchnia życia” uruchamia nasze myślenie o aktywnym wpływaniu na własne życie,
być może zdoła też uruchomić myślenie o aktywnym wpływaniu na to co się dzieje
na świecie, na poziomie globalnym, krajowym, lub podwórkowym - nie ma
znaczenia, każdy z poziomów naszego współbytowania na tym padole wart jest
bowiem tego aby go wspólnym wysiłkiem ulepszać.
Zatem…
jeżeli oczywiście pani pozwoli, zainspirowany pani pomysłem, chętnie bym od
czasu do czasu „okraszał” (by nadal pozostać w kulinariach) pani bloga małymi
spostrzeżeniami o tym co by można… albo co komuś się pięknie udało… no takie
tam drobne sugestie na temat potraw, tortów i placków, które ludzie ludziom
mogą sobie nawzajem serwować albo też nie.
Zatem, proszę "okraszać" swymi małymi spostrzeżeniami moje wpisy. Będzie mi bardzo miło!
OdpowiedzUsuńtak, cytat Hrabala, jest doskonały. Pasuje mi jak ulał, do życiowych zwątpień. Ciekawe, że go nie znałam:-)
OdpowiedzUsuńżyciowe zwątpienia zawsze się pojawią ale warto mieć przy sobie (w głowie) koło ratunkowe w postacie chociażby takiego cytatu :)
OdpowiedzUsuń"Życie to nie teatr" (to cytat, właściwie tytuł, na tym sie on kończy, taka dygresja....). Bo życie to kuchnia! I odwrotnie: kuchnia to życie... W przenośni, dosłownie, jako metafora, imperatyw, jak kto chce. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńCelne podsumowanie: życie to kuchnia a kuchnia to życie! Dziękuję i zapraszam do lektury i wypróbowywania przepisów!
OdpowiedzUsuń