Poniżej list, który otrzymałam. Odpowiedź wkrótce.
Pyszne to wszystko. Widzę jednak, że w „Kuchni życia” zaczyna
przeważać element kuchni w sensie dosłownym. To oczywiście dość zrozumiałe;
lepiej i milej rozmawiać o przyjemnych aspektach życia. Tylko jak zrobić, żeby
ono jak najczęściej było przyjemne? To właśnie, jak mi się wydawało miało być
tematem „Kuchni życia”; jak gotować swą egzystencję aby nie była ani za słona,
ani zbyt pieprzna ani za twarda ani też za bardzo rozgotowana?
Chyba takie właśnie pytania powinny być treścią tej drugiej (czyli
odwrotnej?)strony pani bloga. Może to moja wina. Może po moim liście, pani się
spodziewała, że ja to wezmę na siebie i podejmę się korespondencji z „drugiej
strony księżyca”? („The dark side of the moon”) ? Miałem okraszać, a nie
nakryłem nawet do stołu. No cóż wpłynęły na to okoliczności; już miałem wysyłać
coś w rodzaju pierwszego komentarza, gdy zauważyłem w nim kilka błędów. Potem
musiałem wyjść, a potem nie miałem czasu. Czyli wszystko to czego nie powinno
się robić, jeżeli człowiek chce coś w życiu wykonać i czuć się z tego powodu
szczęśliwy. Pretekst tego komentarza już się nieco przedawnił, ale może jeszcze
nie tak bardzo, może jeszcze można do niego wrócić. Oczywiście spróbuję.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz